|

Ile jest wart Twój (mój) know-how?

Prawniczko,

Inspiracja do tego newslettera przyszła do mnie znad pożegnalnej ensaïmady (taki drożdżowy ślimaczek, widzisz go na powyższym zdjęciu – najlepsze są na Majorce, ale te z Barcelony też są przyzwoite ) i café amb llet. Nie myślałam wtedy zupełnie o pracy, a pomysł na mój dzisiejszy e-list do Ciebie przyszedł do mnie obserwując rzeki turystów płynących po Passeig de Gràcia. Pomyślałam, że to świetnie pokazuje, jak idee, rozwiązania problemów, czy nieoczywiste myśli pojawiają się w naszych głowach, kiedy jesteśmy zrelaksowane i wcale nie myślimy o pracy.

Obecnie prowadzę trzy grupy mastermindowe. W każdej znajduje się po 5-6 prawniczek i prawników. Podczas każdego mastermindu rozbieramy na czynniki pierwsze wyzwania, przed którymi stają uczestniczki i uczestnicy mastermindów.

Z jedną z grup rozmawialiśmy ostatnio o temacie, który bardzo ze mną rezonował przez zimowe miesiące.

Know-how – jak to z nim jest?

Rozmawialiśmy o delegowaniu pracy, zadań i o uczeniu młodszych osób w kancelariach. Jedna z osób podniosła temat, który myślę, że zaprząta głowę wielu liderek i liderów w kancelariach prawnych.

A co, jeśli przekażę mój cenny know-how juniorom, a oni odejdą? Co, jeśli zabiorą to, czego się u mnie nauczyli i albo pójdą do innej kancelarii, albo założą swoją i zbiorą mi klientów? Jestem praktycznie pewna, że ten dylemat ma wiele, wiele osób.

Bo z jednej strony, żeby delegować trzeba mieć komu. Żeby mieć komu, to trzeba taką osobę nauczyć, wykształcić, w jakiś sposób wychować. I zawsze ryzykujemy, że ta osoba odejdzie. Ja bym nawet po prostu wpisała to w ryzyko biznesowe, taka osoba odejdzie, pozostaje tylko kwestia na jakim etapie.

Innym tematem, który został podniesiony podczas mastermindu była obawa współpracy z innymi kancelariami. „Jeśli inna kancelaria zaprasza mnie do projektu, to jaką mam gwarancję, że moje kwity nie będą później wykorzystywane już beze mnie u innych klientów?” – zapytała jedna z uczestniczek.

Jaką masz gwarancję? – Dokładnie żadną.

Copyrights

Pozornie odległe od siebie tematy, mają ze sobą wiele wspólnego.

Obydwa dotykają zagadnienia, który dotyczy wszystkich, którzy pracują głową. I oczywiście, możesz powiedzieć, ale przecież jest ochrona praw własności intelektualnej. Nikt nie może korzystać, z tego, co wytworzyłaś bez Twojej zgody. Ale czy na pewno tak jest?

W którym momencie zaczyna i kończy się inspiracja (podobno najwyższa forma uznania), a w którym zaczyna się kradzież? Wiem, wiem, jeśli robisz w IP obudzona o trzeciej w nocy powiesz mi, gdzie dokładnie leży granica i kiedy mogę iść do sądu. Ale czy ja rzeczywiście chcę iść do sądu, albo chociaż powiedzieć “widzę, że mnie kopiujesz” i kiedy warto to zrobić?

Oj, jak we mnie rezonuje ten temat!

Absolutnie nie jestem prawniczką od IP, nie znam się na tym, ale czuję, że jest w tym coś bardzo nie ok, kiedy jestem na konferencji i widzę, że ktoś inny wyświetla moje slajdy o Legal Design, które stworzyłam kilka lat temu i, które są wciąż dostępne na YouTube. Albo widzę, jak po Instagramie na obcym koncie śmigają hasła z mojego bezpłatnego webinaru o projektowaniu dokumentów prawnych. Źródła cytatów nie podano…

Możesz powiedzieć, że mogłam zareagować. Mogłam. Tylko po co? Czy to by coś zmieniło?… A może się mylę? Sama nie wiem… Co o tym sądzisz?

Co na to grupa?

Ale wróćmy do tego, jak mastermindowa grupa zareagowała na zwerbalizowane obawy o przekazywaniu know–how w tej, czy innej formie. Dwie odpowiedzi bardzo utkwiły mi w pamięci.

Jeden z uczestników określił się bardzo jasno – „To, że ludzie odchodzą, odchodzą z naszym know-how mamy wpisane w ryzyko biznesowe. Bardzo dobrze ich szkolimy, oni odchodzą i czasem zostają naszymi klientami, bo doskonale wiedzą, jak wysoką jakość znajdą w naszych usługach.”

Inna uczestniczka powiedziała – „To są Twoje kwity, ale czy to nie Ty kreujesz wartość dodaną do nich? Czy to nie za Twoją wiedzę i dostosowanie do konkretnego przypadku płacą klienci?”

Owszem dokumenty są ważne i czasem rzeczywiście żyją własnym życiem, a dokładniej praktyką „kopiuj + wklej”, ale równie dobrze może to zrobić sam klient, kiedy zapłaci Ci tylko raz z politykę, regulamin, czy wzór umowy.

Pytanie tylko, czy zrobi to dobrze? Czy inny prawnik/prawniczka, która/y nie zna się na Twoim obszarze będzie na tyle kompetentny, by wiedzieć w jakiej sytuacji, jakim wariancie, jakim zakresie użyć określonych dokumentów?

Powiem nawet więcej. Z wszechobecną sztuczną inteligencją tworzenie dokumentów prawnych nie jest żadną rocket science. Rocket science jest właściwe ich użycie, zastosowanie, w odpowiednim kontekście, sytuacji, okolicznościach. I za to powinni płacić klienci i mieć tego świadomość.

Dlatego warto się zastanowić, jaka jest Twoja „super moc”? Dlaczego klient ma właśnie od Ciebie kupić usługi prawne? Dlaczego pracodawca właśnie Ciebie ma zatrudnić jako inhouse’a?

Jaką strategię powinna mieć Twoja kancelaria, by była pierwszym wyborem dla klientów, o których marzysz?

Boarding > LAST CALL! 🛫

Już w przyszłym tygodniu organizuję moje flagowe warsztaty

🎓 Fresh from Harvard

Będziemy mówić właśnie o strategii biznesowej kancelarii. Jak ją stworzyć, jak budować, by była skuteczna, ale też autentyczna.

Jeśli jesteś liderką lub liderem w kancelarii, to warto rozważyć.

📌 To dla mnie! Zapisuję się!

Oliwa sprawiedliwa

Początek tego roku był dla mnie wymagający. Coraz więcej widziałam informacji, że wiele osób zaczyna zajmować się tym co ja. I cóż, zupełnie obiektywnie rzecz biorąc, taki jest los innowatorów i innowatorek, za którą się uważam. W pewnym momencie pojawiają się inne osoby, czy organizacje, które zaczynają kroczyć ścieżką, którą Ty z ewangelizacyjną i edukacyjną maczetą przemierzałaś robiąc miejsce na nowe idee, nowe pomysły, nowy sposób działania.

Zwierzałam się z moich wątpliwości moim biznesowym koleżankom. Mówiły – “Kamila, rób swoje. Jakość się obroni.” Miałam wątpliwości, czy zdołam przekonać, że jakość musi kosztować. Dziewczyny miały rację.

Ostatnio doświadczyłam serii sytuacji, które potwierdziły słowa moich koleżanek.

Jedna z organizacji poprosiła mnie o wycenę całodziennego szkolenia z Legal Design. Zbadałam potrzeby, przygotowałam ofertę, załączyłam referencje i wysłałam. Okazało się, że moja oferta była kilka razy wyższa od tej zaakceptowanej. Jednym kryterium była cena. No trudno, odpuściłam. Mam pewne granice i zasady, których się trzymam.

W zeszłym tygodniu otrzymałam taką wiadomość od klientki, z która pracowałam przy zupełnie innym projekcie. Była na szkoleniu organizowanym przez wspomnianą organizację.

Inny przykład. Zostałam polecona przez moją klientkę (dziękuję, Magda ) firmie szkoleniowej, która szukała dla swojego klienta (kancelarii) osoby, która przeprowadzi zamknięte szkolenie z marketingu usług prawnych. Dość długo rozmawiałam z przedstawicielką firmy. Pytałam o charakter kancelarii, jakich głównie klientów obsługują, do czego ma służyć szkolenie, co chcą z niego wynieść.

Kiedy przyszło do ustalania wysokości mojego wynagrodzenia, na wiadomość, ile kosztuje u mnie dzień szkoleniowy pani z zaskoczeniem stwierdziła, że to bardzo dużo i ona uważa, że klient na taką stawkę się nie zgodzi. Przekonałam ją jednak, żeby spróbowała.

Zadzwoniła do mnie następnego dnia i zadowoleniem stwierdziła, że klient zaakceptował stawkę, kiedy zobaczył moje nazwisko w roli osoby prowadzącej szkolenie.

Czy Ty też tak kiedyś miałaś? Czy Ciebie to też dotyczy? Czy Ty również doświadczasz taki sytuacji?

Z jednej strony cieszę się, że jakość się broni, że moja marka osobista mówi sama za siebie, ale z drugiej strony mam takie rozkminy, że niektórzy klienci i niektóre klientki nie będą potrafili porównać jabłek do gruszek, nie będą mieli czasu na analizę oferty, na sprawdzenie kim jest osoba, która prowadzi szkolenie, co umie, co wie, gdzie się uczyła, jakie ma doświadczenie. I mogą się zniechęcić.

Bo kupią kilkugodzinne szkolenie dla grupy osób za 500 zł, albo e-book o budowaniu marki osobistej za 59 zł i to, co dostaną nie będzie spełniać ich oczekiwań, ani nie rozwiąże ich problemów. I taka osoba powie, że ten Legal Design to kolejny buzzword i jest bez sensu, a budowanie marki osobistej to przecież pikuś i są nawet firmy, które oferują, że zrobią to dla Ciebie. Czy te osoby wrócą do mnie? Nie wiem. Część może tak, część na pewno nie.

Ale to co wiem na pewno, że obecnie naszym najcenniejszym zasobem jest czas. I jest on dużo droższy niż pieniądze „zaoszczędzone” na produkty lub usługi słabej jakości.

Już dzisiaj wieczorem (we czwartek) widzę się na

Masterclass dla prawniczek

🔀 Jeśli nie social media, to co?

Chcesz dołączyć?

📌 To dla mnie!

Masterclass będzie nagrywany. Nagranie otrzymają zapisane osoby.

Daję Ci również znać, że ruszyłam z wiosenną energią z

🎧 Kamila Kurkowska Private Podcast

Osoby, które wykupiły dostęp już mają w swojej audio bibliotece odcinki o social mediach – o LinkedIn, Facebook, Instagram, YourTube i TikTok.

Kolejna sesja mentoringowa dla słuchaczek Premium za miesiąc.

Następny odcinek będzie dotyczył tego, jak rozmawiać z potencjalnymi klientami, by zdecydowali się na Twoje usługi.

Możesz dołączyć do podcastu tutaj:

📌 Chcę otrzymywać Private Podcast

Możesz również kupić odcinki archiwalne. Tu znajdziesz link do podcastu o Facebooku, Instagramie, YouTube i TikToku, a dokładniej, jak prawniczki mogą wykorzystywac te platformy do budowania marki osobistej, networku i pozyskiwania klientów.

📌Chcę kupić archiwalne odcinki

Pozdrawiam Cię ciepło i liczę, że w ten, czy inny sposób się przetniemy w przestrzeni wirtualnej lub fizycznej.

Kamila

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *